Chcesz spełnić swoje marzenie? Utnij sobie rękę!


Ostatnimi miesiącami nadrabiam zaległości filmowe. Nigdy nie pomyślałam, że wcześniej znienawidzona forma rozrywki tak mi się spodoba za sprawą jednego reżysera (może kiedyś tu napiszę opinie na temat jego dzieł). Ferie to idealna pora, by nie tylko poczytać grubsze książki, spędzić czas nad mechaniką gry, narysować coś większego i rzecz jasna obejrzeć więcej niż zazwyczaj: obejrzałam mierną, choć piękną pod względem graficznym kontynuację 300, przemierzałam śmiercionośną pułapkę z bohaterami Cube, zachwyciłam się klimatem i symboliką ,,Łowcy Androidów'' (z przyjemnością sięgnę po książkę), a Quentin Tarantino znowu wykonał kawał świetnej roboty przy ,,Nienawistnej Ósemce'', poznałam jeden z barwniejszych czarnych charakterów w ,,Autostopowiczu'' z 1986; tytułowy ,,Prawdziwy romans'' może była nieco infantylny (choć sądzę, że był to specjalny zabieg), ale resztę zrealizowano po mistrzowsku. Nawet ,,Barbie:Tajne Agentki'' mnie zaskoczyły, gdyż nie były tak naszpikowane suchymi żartami jak poprzedniczki. Przypomniałam sobie także książkę Pierre Choderlosa de Laclos ,,Niebezpieczne związki'' oraz powieść Johna Grenna ,,Gwiazd naszych wina''. Nie będziemy dyskutować o tym ostatnim, lecz o rozważaniach, które znowu obudziły się w mojej głowie oglądając tą przyzwoitą ekranizację.
 Myślę, że każdy z Was usłyszał choć raz o specjalnej fundacji, która spełniła marzenie chorego człowieka poprzez organizowanie spotkań z różnorakimi celebrytami czy wycieczkami do odległych krain. Zupełnie za darmo (bo w sumie w grę wchodzi ciężka choroba) i bez większych trudności, bo większość się ulituje nad umierającym. Czy nie mieliście nigdy uczucia, że to nie jest do końca fair? Wiem, wiem, że ciężko zadbać na świecie o sprawiedliwość, ponieważ jej po prostu nie ma, ale sądzę, że każdy chciałby się wyrwać od codzienności i zrobić coś wyjątkowego jak ci pokrzywdzeni przez raka czy brak kończyn. Niestety prawda jest brutalna - na niektóre z wydarzeń będziemy musieli poczekać nawet lata, a niektóre zakrawają o cud.
 Domyślam się, że pomyśleliście "Przecież oni mają tak ciężko, to jedyna pozytywna rzecz co może ich spotkać, muszą borykać się z depresją, zaraz umrą itp.''... Nikt nie ma łatwo, nawet w pełni zdrowy człowiek musi borykać się z trudami życia od przyziemnych spraw od samodzielnego zapewnienie sobie bytu na ziemi znajdując pracę i dach nad głową (ewentualnie wychowanie dzieci, ale zaraz ktoś walnie, że przecież to wybór posiadać stadko "bachorów") aż do walki z samotnością, bólem, cierpieniem, niewygodnymi pytaniami. Fakt posiadania parametrów życiowych w normie nie oznacza, że od razu będzie jak w niebie. Prędzej zacytuję Roya Batta z ,,Łowcy androidów'': ,,Wszystkie te chwile znikną w czasie, jak łzy w deszczu... Pora Umierać." Zresztą ci okaleczeni też mogli wybrać sobie taki a nie inny los, niekoniecznie musiał być to przypadek. Mogło być to zwykłe niedbalstwo o siebie np. nie wykonując badań kontrolnych czy głupota np. skakanie na główkę do jeziora. I wbrew pozorom nasze życie może skończyć się szybciej niż niejednego z brakiem dłoni. Kiedy niepełnosprawny może dożyć starości, my możemy niefortunnie spaść z łóżka czy stracić głowę (dosłownie) przez wypadek samochodowy. Mało kto pamięta o istnieniu wydarzeń losowych, które mogą uciąć nić życia niejednego boga seksu. Sprawny człowiek też się użera z myślami samobójczymi i odpowiedzią na pytanie ,,Po co żyję'', często z bardziej niszczącym skutkiem niż u według większości bardziej pokrzywdzonej grupie. W dodatku nie sądzę, by nagle ni stąd ni zowąd wszyscy zmienili nastawienie do w przenośni podróży usianej pułapkami. Może zapali się światełko nadziei, jednak nie liczyłabym na nic wiele. To może zafundować wszystkim atrakcje? Od razu porzućmy to, ponieważ ludzi jest ogrom a pieniędzy niedużo na takie inwestycje.
 To co z tym hajsem zrobić? Może po prostu przeznaczyć na nowoczesny sprzęt medyczny, który ma im pomóc lub zainwestować w jakieś ułatwienia dla nich, a w pomocy ich psychice także w psychologów?  Na pewno bym im bardziej pomogło niż niejeden lot do Japonii czy przytulasek od Dawida Kwiatkowskiego.
 Zanim mnie oskarżycie o brutalność moich myśli i o moją niewiedzę co oni czują itp. to od razu odpowiadam - znam bliżej osoby, które mają niepełnosprawne dzieci i wiem, że jest im cholernie ciężko. Dlatego popieram wszelkie akcje zbierania na wózek czy szukania dawcy. Jestem za by pomóc im w postaci miejsc parkingowych lub specjalnych samochodów. Tylko nie rozumiem traktowania ich jak wybrańców przesadnym spełnianiem każdego życzenia.                              

Share this:

CONVERSATION

0 komentarze:

Prześlij komentarz