O krytyce słów kilka
Witam Was po bardzo długiej przerwie! Niestety w kwietniu pochłonęły mnie sprawy z konkursem historycznym i zawodami sportowymi. Natomiast przez cały maj cierpiałam z powodu zepsutego laptopa (klawiaturę szlag trafił i to po raz drugu). Na telefonie nie lubię pisać dłuższych tekstów, choćby nie wiem jaki byłby wypasiony. Ale mniejsza z tym, wracajmy do tematu.
Wiele razy, zwiedzając różne witryny internetowe, zauważamy, że sporą grupę ludzi dotyka krytyka. Nieważne czy to negatywny komentarz pod kiepskim opowiadaniem w blogspocie czy czepianie się błędów gramatycznych i stylistycznych na jakimś forum. W "realu" też tak jest. Często urażamy się na niezbyt przyjemne zdania na nasz temat. Szczególnie obrażają się egoistyczne osoby, które są zbyt pewne siebie o swojej zajebistości (nic nie mam do pewności siebie, ale czasem przydaje się kubeł zimnej wody, gdy ta zaleta przekształciła się w wadę). Zdarza się, że mylimy to z hejtem, który jednak różni się od konstruktywnej, kulturalnej opinii.
Sama lubię, gdy ktoś mnie chwali, ale doceniam krytykę. To pierwsze raczej ma znaczenie motywujące i podnoszące samoocenę, lecz to drugie sprawia, że wiem jakie błędy popełniam i co trzeba naprawić. Rzecz jasna nie każdą przyjmuję, ale sugeruję się uwagami osób, które grzecznie wypowiedziały się na temat "co powinnam poprawić", kierując się tym, żebym była jeszcze lepsza, a nie złośliwością. Głównie znajomych, których naprawdę znają się na rzeczy. A jeśli ewidentnie mi nie pasuje, to po prostu za nią dziękuję.
Co do argumentu "zrób to lepiej" - nie używam go. Sądzę, że nie trzeba być piekarzem by wiedzieć, że chleb jest smaczny czy obrzydliwy. Jednak bardziej doceniam ocenę mojej pracy od speców niż zielonych w danej dziedzinie.
Nie ukrywam, że parę form mnie najzwyklej irytuje. A mianowicie czepianie się bzdet, na które nawet największy mistrz nie zwróciłby uwagi (ponieważ nie ma zbytnio znaczenia), tylko po to, by mnie wyprowadzić z równowagi. Jeszcze pewien rodzaj, który również mnie doprowadza do szewskiej pasji. Czyli "wujek dobra rada"! O co chodzi? Dajmy na to, że z kimś się rozstaliśmy. Jesteśmy zrozpaczeni, ponieważ bardzo kochaliśmy tą osobę, a ta nas opuściła. Jakiś znajomy, by nam bardzo pomóc zamiast podać konkrety mówi coś w stylu "zapomnij o nim/niej". Tak nagle zapomnieć... No po prostu wielkie dzięki. Często tego typu porady dostaję na temat swojej nieśmiałości. Wiem, że często jest to kierowane dobrocią do naszej osoby, ale czasem po prostu lepiej zamilczeć. Jak ktoś spyta o radę, gdy nie mamy pojęcia co odpowiedzieć, po prostu powiedz "nie wiem".
Często mylimy to z hejtem, który kierowany jest wyłączną złośliwością. On wytyka głównie osobie - jej wyglądu, rodziny czy hobby, które uprawiamy. Spotykany głównie w Internecie, pisany z anonimowych kont... Również i mnie spotykał (na asku jakby co), ale go ignorowałam, co okazało się idealną taktyką. Hejterzy się uspokoili. Zauważyłam, że odpowiadanie na ich głupie teksty tylko podsyca ogień.
Podsumowując - nie obrażajmy się, gdy nie każdemu się spodoba nasze "dzieło" czy nasza wypowiedź (tak, nawet ta może nie przypaść do gustu). Nie trzeba wszystkie negatywne słowa chłonąć jak gąbka, ale jeśli ktoś widać, że nie chce być przy tym wredną małpą, to po prostu podziękujmy. A tymi o wręcz przeciwnym charakterze nie zwracajmy uwagi. I jakby co - jak coś wymiata to chwalcie, a jak trzeba zganić to zgańcie ;)
0 komentarze:
Prześlij komentarz