Chcesz spełnić swoje marzenie? Utnij sobie rękę!
Myślę, że każdy z Was usłyszał choć raz o specjalnej fundacji, która spełniła marzenie chorego człowieka poprzez organizowanie spotkań z różnorakimi celebrytami czy wycieczkami do odległych krain. Zupełnie za darmo (bo w sumie w grę wchodzi ciężka choroba) i bez większych trudności, bo większość się ulituje nad umierającym. Czy nie mieliście nigdy uczucia, że to nie jest do końca fair? Wiem, wiem, że ciężko zadbać na świecie o sprawiedliwość, ponieważ jej po prostu nie ma, ale sądzę, że każdy chciałby się wyrwać od codzienności i zrobić coś wyjątkowego jak ci pokrzywdzeni przez raka czy brak kończyn. Niestety prawda jest brutalna - na niektóre z wydarzeń będziemy musieli poczekać nawet lata, a niektóre zakrawają o cud.
Domyślam się, że pomyśleliście "Przecież oni mają tak ciężko, to jedyna pozytywna rzecz co może ich spotkać, muszą borykać się z depresją, zaraz umrą itp.''... Nikt nie ma łatwo, nawet w pełni zdrowy człowiek musi borykać się z trudami życia od przyziemnych spraw od samodzielnego zapewnienie sobie bytu na ziemi znajdując pracę i dach nad głową (ewentualnie wychowanie dzieci, ale zaraz ktoś walnie, że przecież to wybór posiadać stadko "bachorów") aż do walki z samotnością, bólem, cierpieniem, niewygodnymi pytaniami. Fakt posiadania parametrów życiowych w normie nie oznacza, że od razu będzie jak w niebie. Prędzej zacytuję Roya Batta z ,,Łowcy androidów'': ,,Wszystkie te chwile znikną w czasie, jak łzy w deszczu... Pora Umierać." Zresztą ci okaleczeni też mogli wybrać sobie taki a nie inny los, niekoniecznie musiał być to przypadek. Mogło być to zwykłe niedbalstwo o siebie np. nie wykonując badań kontrolnych czy głupota np. skakanie na główkę do jeziora. I wbrew pozorom nasze życie może skończyć się szybciej niż niejednego z brakiem dłoni. Kiedy niepełnosprawny może dożyć starości, my możemy niefortunnie spaść z łóżka czy stracić głowę (dosłownie) przez wypadek samochodowy. Mało kto pamięta o istnieniu wydarzeń losowych, które mogą uciąć nić życia niejednego boga seksu. Sprawny człowiek też się użera z myślami samobójczymi i odpowiedzią na pytanie ,,Po co żyję'', często z bardziej niszczącym skutkiem niż u według większości bardziej pokrzywdzonej grupie. W dodatku nie sądzę, by nagle ni stąd ni zowąd wszyscy zmienili nastawienie do w przenośni podróży usianej pułapkami. Może zapali się światełko nadziei, jednak nie liczyłabym na nic wiele. To może zafundować wszystkim atrakcje? Od razu porzućmy to, ponieważ ludzi jest ogrom a pieniędzy niedużo na takie inwestycje.
To co z tym hajsem zrobić? Może po prostu przeznaczyć na nowoczesny sprzęt medyczny, który ma im pomóc lub zainwestować w jakieś ułatwienia dla nich, a w pomocy ich psychice także w psychologów? Na pewno bym im bardziej pomogło niż niejeden lot do Japonii czy przytulasek od Dawida Kwiatkowskiego.
Zanim mnie oskarżycie o brutalność moich myśli i o moją niewiedzę co oni czują itp. to od razu odpowiadam - znam bliżej osoby, które mają niepełnosprawne dzieci i wiem, że jest im cholernie ciężko. Dlatego popieram wszelkie akcje zbierania na wózek czy szukania dawcy. Jestem za by pomóc im w postaci miejsc parkingowych lub specjalnych samochodów. Tylko nie rozumiem traktowania ich jak wybrańców przesadnym spełnianiem każdego życzenia.